Kontakt:

MMA. KSW: Szadziński vs Kopera, kto oszuka przeznaczenie?

ksw53-szadzinski-1080x1080_1579532176_2176

Gracjan Szadziński vs Bartłomiej Kopera – to starcie ostatniej szansy dla obu fighterów. W nomenklaturze sportów walki mówi się o takich walkach „gra o sportowe życie”. Czy możliwe jest, aby uniknąć nieuniknionego, kiedy od zwolnienia z organizacji dzieli zawodnika tak niewiele? Który z nich oszuka przekorny los i pozostanie w KSW?

Organizacja KSW w ostatnim czasie dała się poznać jako doskonały organizator studyjnych gal, w których główną rolę odgrywają zestawienia polsko-polskie, wcale nieodbiegające poziomem od zagranicznych konfrontacji. Narodziła się więc szansa, że dwóch zawodników, którzy nie notują ostatnimi czasy najlepszej serii w oktagonie KSW, otrzymają powtórną szansę odniesienia zwycięstwa, które jednemu z nich pozwoli  utrzymać się w najlepszej lidze MMA w naszym kraju.

Jak zawodnik może przegrywać kilka pojedynków z rzędu i zaliczać się do czołówki?

Zarówno Gracjan Szadziński (8-4), jak i Bartłomiej Kopera (9-6) należą do grona najlepszych zawodników kategorii lekkiej w Polsce. Nie jest w tej sytuacji konieczne nawet przytaczanie postaci Jana Błachowicza, bo mistrz świata UFC kilka pierwszych walk w organizacji Dany White’a przegrał dość wyraźnie, np. pierwsze starcie z Coreyem Andersonem. Obaj nie wybierają sobie przeciwników, a jeśli przegrywają, to ich rywale z pewnością nie mogą powiedzieć, iż zwycięstwo przyszło im łatwo.

Nieustępliwy, groźny, zabójczy do ostatniej sekundy.

Faktem jest, że Szadziński już od początku walk w KSW dał się poznać jako twardy wojownik, nieczujący strachu absolutnie przed nikim w klatce. Ba, zbierając lanie od Macieja Kazieczki w pierwszej rundzie walki na KSW 41 Berserker ani na sekundę nie zwątpił w swoje zwycięstwo, co dosadnie udowodnił wysyłając zawodnika Ankosu w otchłań klatkowego niebytu. Kolejne starcie wywindowało jego akcje aż do spekulacji na temat jego potencjalnej walki z ówczesnym mistrzem Mateuszem Gamrotem. W końcu Paul Redmond, którego Szadziński także znokautował, niemal nie pokonał byłego mistrza KSW Normana Parke’a na jednej z gal BAMMA. Deklasacja Berserkera przez Mariana Ziółkowskiego na KSW 48? Obraz walki na to wskazuje, natomiast już spieszę z wyjaśnieniem; Pomimo absolutnie fenomenalnej postawy Mariana to nie Szadziński był w tej walce zagrożony, to „Golden Boy” musiał wystrzegać się ataków „Terminatora” do ostatniego gongu.

Zapasy, przejście do omoplaty po sprowadzeniu posadką oraz otwarte wymiany grapplera ze stójkowiczami to za mało?

Mało jest takich zawodników, jak Kopera, bo w jego walkach niemal zawsze mieszają się po trochu wszystkie płaszczyzny. Bartek to jeden z najlepszych grapplerów, jakich mamy okazję obecnie obserwować w okrągłej klatce KSW. Przykład? Szybkie i skuteczne obalenie Wolańskiego posadką, wejście za plecy i próba omoplaty. Fenomenalne rzuty, wielokrotne podejmowanie prób wyciągnięcia ręki do balachy w walce z Maciejem Kazieczko, który mimo głównie bazy kickbokserskiej, to o zapasach oraz parterze pojęcie ma, ponieważ trener Kościelski i załoga Ankos MMA to chyba najlepsza rekomendacja dla przygotowania Macieja. Otwarta wymiana w walce z utytułowanym stójkiwiczem z klanu Rajewskich? Ba! Bartek krótkim prawym sierpowym w kontrze posłał Łukasza Rajewskiego na deski w walce na KSW 54!

Zatem w czym problem?

Gracjan Szadziński to bezsprzecznie fenomenalny bokser, natomiast walka z Ziółkowskim pokazała, że nie można przez 15 minut polować tylko i wyłącznie na jeden, decydujący cios, a konsekwentnie rozbijać rywala, aż do momentu przełamania. Właśnie to zawodnik ze Stargardu pokazał w walce na gołe pięści z Janem Sirokym podczas gali Genesis 1.  W MMA sprawa nie jest tak oczywista, że zawodnik wpadnie kilkoma sierpowymi i zakończy walkę, natomiast przy odpowiednim planie, zakładającym skuteczną obronę obaleń i konsekwentne rozbijanie łydki, a to notabene Szadziński jako były kickbokser potrafi doskonale wprowadzać w życie, powinno przynieść skutek w postaci większej nieprzewidywalności Gracjana dla swoich rywali.

Jeśli chodzi o Koperę, sytuacja jest nieco bardziej skomplikowana. Bartłomiej jest zawodnikiem kompletnym posiadającym dobrą stójkę i zapasy, a jeśli ucieka się do swojej ulubionej płaszczyzny, czyli parteru, to zazwyczaj robi to w bardzo efektowny sposób rzutem za głowę, czy klasyczną zapaśniczą posadką nie zamulając, mówiąc kolokwialnie walki pod siatką. Kopera stara się zajmować plecy, a kiedy jest obijany z góry przez stojącego rywala, kręci się do nóg. Problemem „Małpy”, jak sam wspominał w wywiadzie po KSW 54, jest kondycja, bo pomimo świetnego przygotowania motorycznego w trzeciej rundzie z Rajewskim po prostu odcięło mu prąd. Nie chcę rozstrzygać tutaj, w czym dokładnie problem, ponieważ meandry przygotowania fizycznego i motorycznego zostawię ekspertom. Jedno natomiast co pragnę zauważyć to fakt, iż Bartek raczej nie był wykończony zbijaniem wagi, ponieważ od dwóch walk toczy pojedynki w kategorii lekkiej zamiast piórkowej, a jak sam również wspominał, wagę do tego pojedynku robił od dawna, więc tak naprawdę do zbijania było niewiele kilogramów.

Porażki = zwolnienie z organizacji?

W żadnym wypadku, kiedy możemy zorganizować walkę z takim ładunkiem emocjonalnym, która w dodatku byłaby rewanżem za pojedynek sprzed sześciu lat. W jednym z wywiadów wspominałem, że takich zawodników jak Michał Michalski mógłbym oglądać nawet po pięciu porażkach z rzędu. Dlaczego? Odsyłam do walki Michała z Davidem Zawadą, która mnie podobała się jeszcze bardziej, niż pamiętna, pierwsza konfrontacja Khalidova z Narkunem i to ona moim skromnym zdaniem powinna była zostać okrzyknięta walką roku 2018. O walkach Michalskiego z Laziciem, czy Odzimkowskim nawet nie trzeba wspominać.

Podobnie jest w przypadku Szadzińskiego, który swoimi nokautami rozbudza zbiorową wyobraźnię, a zwłaszcza Kopery, który walką z Rajewskim kupił mnie do końca i dla mnie nie ma znaczenia, że przegrał. Znaczenie ma jednak dla organizatorów, którzy po kilku porażkach mogą zwolnić zawodnika (co przy efektowności wszystkich trzech panów jest raczej wątpliwe), a raczej zasugerować konieczność odbudowy na mniejszych galach.

Zatem nieunikniona jest przerwa od KSW dla przynajmniej jednego, współczesnego gladiatora już teraz?

„Jak masz możliwość zorganizowania takiej walki, to nie zostawiasz sprawy losowi tylko układasz turniej tak, żeby na pewno do niej doszło” – Te słowa wypowiedział Maciej Kawulski w zapowiedzi walki na szczycie, czyli Materla versus Janikowski, ale czy takie słowa mogą odnosić się jedynie do walk o najwyższe laury? Otóż nie i należy w tym momencie mieć na uwadze nieprzewidywalność zdarzeń wpływającą na finalny obraz rzeczywistości w stosunku do oczekiwań. Zatem zanim wypuścimy jednego czy drugiego zawodnika, pozostawiając sprawę losowi, bo mma jest najbardziej nieprzewidywalnym sportem (każdy z nich może przegrać gdzieś indziej lub zakotwiczyć na stałe), zorganizujmy walkę ostatniej szansy tym bardziej, że na każdej innej polskiej gali pojedynek ten byłby walką wieczoru. Plakaty były, promocja była, gameplan opracowany. Wszystko składa się w jedną całość, aby odtworzyć zestawienie z gali KSW 53: Fight Code, którą w brutalny sposób pandemia odesłała w otchłań niepamięci.

Faworyt underdogiem? Underdog faworytem?

Nieprzewidywalność ukochanego dla nas sportu oraz specyfika obu zawodników nakazywałaby po prostu rzucić monetą w celu wskazania zwycięzcy, bądź kupić bilet na galę lub obejrzeć walkę przed telewizorem. Jakiekolwiek odwołania do walki z 2014 roku nie mają tutaj sensu. Obaj panowie nabyli niespożytą ilość wiedzy i umiejętności. Jedynym czynnikiem, który zawodnicy mogli i powinni zapamiętać to charakter do walki – on zazwyczaj pozostaje niezmienny. Oceniając ten pojedynek czysto subiektywnie, w moich oczach to Kopera rysuje się jako zwycięzca tej batalii. W mojej opinii Bartłomiej oprócz nieokiełznanych technik kończących w parterze pokazał, że stanowi poważne zagrożenie dla tak wybitnych kickbokserów, jak Łukasz Rajewski w ich koronnej płaszczyźnie. Drugą ważną rzecz, acz czysto taktyczną może stanowić możliwość wymieniania uwag z Marianem Ziółkowskim, który z Szadzińskim miał okazję mierzyć się na KSW 48. Kopera nie posiada tak wspaniałego zasięgu, jak Golden Boy oraz ich charakterystyka jest zupełnie inna, natomiast obserwacje wyniesione przez Mariana prosto z klatki co do poruszania się, reagowania w różnych sytuacjach przez Gracjana na pewno mogą okazać się bardzo ważne dla ustalenia taktyki. Kopera świetnie nurkował pod sierpowymi ciosami Wolańskiego, natomiast nie wykorzystywał tego faktu do przechwycenia nóg. Warto mieć to na uwadze. Jeśli chodzi o szanse Gracjana, to Ameryki nie odkryję, aczkolwiek postaram się rozwinąć nieco atuty Szadzińskiego. Kluczem do sukcesu Berserkera ze Stargardu powinien być skuteczny kickboxing oparty nie na jednym ciosie, a skrupulatnym rozbijaniu gardy przeciwnika, co powinno doprowadzić do stworzenia okazji na zamknięcie go przy siatce. Aby uniemożliwić oponentowi ewakuację spod siatki Gracjan powinien konsekwentnie rozbijać nogę niskimi kopnięciami na łydkę.

Aby zobiektywizować potencjalny przebieg pojedynku poprosiłem redakcyjnego kolegę Radka, aby przedstawił swoją predykcję na tę walkę:

Walka Gracjana Szadzińskiego z Bartłomiejem Koperą może być pojedynkiem o być, albo nie być w federacji KSW. Powiedziałbym nawet, że dla Kopery to będzie taka walka, dla Gracjana niekoniecznie. Zawodnik ze Szczecina szturmem wszedł do organizacji GENESIS, więc włodarze mogą robić wszystko, aby reklamować go tam, jako zawodnika KSW, a nie BYŁEGO zawodnika. Jeśli chodzi o moją opinię na temat tej walki, stawiałbym na „Białego Tysona” który prawdopodobnie ustrzeli swojego rywala. Z drugiej strony jednak, plan zawodnika z kuźni Piotra Bagińskiego może być tak przewidywalny, że Bartek będzie uciekał w parter, by tam „przeleżeć” i wygrać walkę na punkty. Ostatnie niepowodzenia Szadzińskiego mogą jednak wywołać taki efekt, że Gracjan będzie w tym parterze aktywniejszy, a przynajmniej będzie w stanie wrócić do stójki.

Przeprowadziłem również ankietę, która dowodzi tylko, iż rozbieżność w przewidywaniu rezultatu tej walki przeze mnie oraz Radka nie jest absolutnie przypadkowa;

Na 28 ankietowanych 18 osób twierdzi, iż Szadziński wygrałby tę walkę przez nokaut. Pozostałe 10 osób przewiduje ewentualną wygraną Kopery, w tym 8 przez decyzję oraz 2 przez nokaut.

Wniosek: Walka Szadziński versus Kopera ma jak najbardziej sens i rysuje się jako relatywnie wyrównane starcie, choć sytuacja obu panów w organizacji nie jest zbyt ciekawa. Spójrzmy na to z tej strony, iż fani czysto logicznych zestawień wynikających z aktualnej pozycji zawodników powinni być zadowoleni. Z czysto fanowskiego punktu widzenia moim zdaniem jest to jedna z najlepszych walk do zorganizowania w tym roku. Nie ma tutaj absolutnie znaczenia obecny status wojowników, bo czy walka ta odbywałaby się na szczycie, czy tak jak przedstawiłem w niniejszym felietonie, czyli o życie w KSW jedno jest pewne; Obaj fighterzy oddadzą ostatnią kroplę krwi, aby to ich ręka podczas werdyktu poszybowała w górę, być może nie tylko ku uciesze fanów swojego zwycięskiego idola, ale i tych przeciwnych, ponieważ ich ulubieniec dał wiekopomne widowisko, a przecież nawet w porażce warto dostrzec jakiś pozytyw, czyż nie?

Mówi się często „korona dla zwycięzców”, lecz ja niniejszym felietonem pragnę ukoronować wszystkich tych, którzy w momencie najczarniejszej serii nie poddali się, podnosząc strzępki rozsypanych karier, aby poskładać ją na nowo, dając zarówno sobie, jak i fanom mnóstwo pięknych i emocjonujących walk. Jan Błachowicz, Michał Michalski, Borys Mańkowski, Mamed Khalidov? Jeszcze niedawno każdy stawiał na nich krzyżyk, a dziś pierwszy jest mistrzem świata organizacji UFC, drugi wymieniany jest obok Andrzeja Grzebyka jako pretendent do pasa KSW, trzeci ponownie zestawiany jest w najgłośniejszych walkach w KSW, a czwarty wykonał jeden z najwspanialszych nokautów, jaki wszyscy hejterzy oraz fani kiedykolwiek zobaczą na zawodniku, który pozamiatał całą kategorię średnią w KSW. Grzegorz Szulakowski, Kamil Szymuszowski, czy dzisiejsi główni bohaterowie znajdują się dokładnie w tym samym punkcie co jeszcze jakiś czas temu ci wszyscy wielcy wojownicy.

Jeśli nie chcesz mieć swego udziału w klęskach, nie będziesz go miał również w zycięstwach” – Antoine de Saint-Exupéry

Dla mnie maksyma ta jest kwintesencją tego sportu i towarzyszy mi podczas każdego treningu, kiedy koledzy z maty, których z tego miejsca serdecznie pozdrawiam, spuszczają mi cięgi. Jeśli ktoś posiada duszę wojownika, nigdy nie należy go skreślać, bo tak, jak ci wyżej wymienieni są najbardziej niebezpieczni w momencie, kiedy są zranieni.

Podążaj za nami!

#polishfighters

Leave Comment

Your email address will not be published.