Kontakt:

Historia Mojej Ksywy #1 – Kacper „Wiór” Koziorzębski

131918502_716278262616606_8275243833871003358_n

Zanim blask nazwiska młodego wojownika rozbłyśnie, hermetyczne grono znajomych, sparingpartnerów oraz lokalnych kibiców posługuje się raczej pseudonimem, który genezą sięgać może młodzieńczych lat spędzonych na podwórku, początków kariery, wyglądu, czy usposobienia. Zastanawialiście się kiedyś jakie historie stoją za ksywami współczesnych gladiatorów? Zapraszamy zatem na nowy cykl na łamach #PolishFighters, czyli Historia Mojej Ksywy!

Dziś pod lupę wzięliśmy bohatera sobotniej gali KSW 57 Kacpra Koziorzębskiego, który z ogromnym dystansem i dawką humoru opowiedział nam o genezie swojego przydomku, czyli „Wiór”!

Wiór? Nadał mi ją mój obecny trener, wtedy jeszcze mój przyjaciel z maty Mateusz Dubiłowicz, a geneza jest taka, że przychodząc do Rio Grappling no wyglądałem jak wiór, czyli byłem mały, chudy, słaby, zero mięśnia, jeszcze świeżo z koszykówki, bo wcześniej grałem w Śląsku w koszykówkę – ze śmiechem przyznaje Koziorzębski.

Każdy miał jakąś głupią ksywę w Rio był „Ufo”, „Piszczel”, „Kapiszon”, generalnie było pełno tego i musiał mi wymyślić moją. Przyjęło się Wiór tak naprawdę od początku, no i teraz z dumą noszę tę ksywę.

Red:

To może być nawiązanie do jednego z wersów Twojej piosenki na wyjście do klatki „Klatę swą średnio wyrzeźbiłem”

Tak, no nie wychodzi mi za bardzo wyrzeźbienie ciała. Może dlatego, że za mało tych soczków z „gumijagód” piję, ale myślę, że teraz wyjdę i tak w niezłej formie – ze śmiechem dodaje Kacper.

Cały wywiad z Koziorzębskim dostępny poniżej:

Podążaj za nami!

#polishfighters

Leave Comment

Your email address will not be published.